Widziałeś jak schodzą gwiazdy w noc ich spadania? Szybko i prawie niezauważalnie. Nim to dostrzeżesz, już ich nie ma. Nikt się nie zastanawia czy zdążyłeś je zauważyć. Były przez tę jedną sekundę. Szansa minęła. W chwili kiedy to się dzieje, zrobisz jedną z dwóch rzeczy. Wypowiesz w myślach życzenie, które tkwi tam od zawsze, albo zaczniesz się zastanawiać jakie ono w ogóle jest.
Czy to marzenie? Prośba w
rozpaczy? Potrzeba jednej chwili? Nagle już nie wiesz czy tam u góry twoje
życzenie uznają za odpowiednie. Zmartwienie, że jury kosmosu je odrzuci, przeradza
się w smutek. I tak stoisz na balkonie, owinięty kocem i patrzysz w niebo gdzie
ważą się twoje losy. A przypomnę, że stawka jest wysoka. W końcu chodzi o „coś
więcej”. O tę magie.
A kolejnego dnia już nie
pamiętasz. Wysłałeś życzenie w eter i wracasz do realu. Dajesz temu działać i
podskórnie czujesz, że nic się nie zmieni. To w dalszym ciągu ty w całości
odpowiadasz za swoje życie. Śmiech przez łzy? Nie martw się, jesteśmy tu
wszyscy. Gwiazdy? Jakie gwiazdy? Rzeczywistość jest tutaj i daje popalić
każdemu na swój sposób. Codziennie kombinujemy jak zrobić, by było lepiej.
Chcemy jakoś popchnąć to życie do przodu. Podejmujemy ryzyko, albo ze strachu
chowamy się pod kołdrę. I gdy już prawie wiemy co zrobić, zbliżają się kolejne
zagadki. Nie odpoczniesz od podejmowania decyzji. Gdy jedną rozgryziesz, za
rogiem jak na zawołanie, czeka następna.
Taki już los prawdziwych istot. Żyjemy i czujemy, po drodze analizując postawione kroki. Brak ci czasem dłoni, która złapie twoją i nakaże przestać się martwić. Gdy się nie pojawia, zasuwasz przed siebie w nadziei, że dowiesz się o co w tym wszystkim chodzi. W końcu to niemożliwe, byśmy nie mieli pojęcia. To wszystko musi być gdzieś zapisane. Dlatego zadzieramy głowę i podnosimy wzrok. Szeptem wypowiadamy to, czemu wstydzimy się dać głos. Może tym razem się uda. A gdy nie wyjdzie, możemy powiedzieć, że nam się przewidziało. To mógł być przecież helikopter, czy coś. Zbyt szybkie mrugnięcie, może ufo? A w ogóle to chodźmy już spać, przecież tak niewiele na tym niebie widać..
Wszystkich nas ona pociesza.
Wiara w te drobne znaki. To w końcu wszechświat nam dopomógł. Nic mistycznego,
ale samo by się nie wydarzyło. To dlatego, że zdmuchnąłeś rok temu za jednym
razem wszystkie świeczki, pamiętasz? A tamtej nocy ewidentnie była pełnia, to
na pewno miało wpływ. No i mów co chcesz, ale ten sam sen dwa razy z rzędu, to
już z pewnością nie przypadek. Przyjemnie jest wierzyć, że nie tylko my tu
rządzimy. Zmęczeni chcemy oddać komuś ster. Może jeśli nie wszystko będzie
zależeć od nas, łatwiej przełkniemy porażkę? Dlaczego w takim razie sukces już
łatwiej jest przypisać tylko sobie?


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Piękno tkwi w rozmowie. Zapraszam!