Tak się złożyło, że pogoda ostatnio
świetnie dogaduje się z moim nastrojem. Oczywiście bez mojej wiedzy. W ten
sposób wraz z naprzemiennym gradem, słońcem, ciepłem i zimnem – lecę z
humorkami jak przysłowiowa kobieta w ciąży. Na szczęście na ratunek przychodzi
mi muzyczny wieczór w Kofeina Foyer (Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu), a dokładniej koncert zespołu Mikromusic.
„Gdzie znajdę takiego pięknie dobrego?”
W nieco okrojonym składzie, ale nadal w pięknym trio, porwali mnie kompletnie. Zespół Mikromusic. Na ich koncercie byłam po raz pierwszy, ale jestem przekonana, że nie ostatni. Najbardziej, tak jak zakładałam, zachwycił mnie delikatny głos Pani Natalii Grosiak. Każdy utwór poprzedzała uroczymi dygresjami o macierzyństwie i przygodach z tras koncertowych.
" To za mało..."
Byłam przekonana, że znam wszystkie piosenki zespołu, ale okazało się, że w większość tekstów wsłuchałam się dogłębnie tak naprawdę po raz pierwszy. Tym samym poznałam utwór Za mało, który powstał przy współpracy organizacji Otwarte Klatki i Fundacji Viva. Opowiada on o sposobach okrutnego traktowania zwierząt, które poświęcane są nie tylko dla mięsa, ale również biżuterii, futra, czy skóry. Pani Natalia, przedstawiając ten utwór, pozwoliła sobie na chwilę ciszy, po czym wspomniała, że jak na tak ważny utwór - ma on bardzo mało wyświetleń. Ktoś z widowni dodał, że "to dobrze" (mając zapewne na myśli fakt komercjalizacji). Odpowiedź wokalistki była jednoznaczna
- To właśnie niedobrze. Bo o takich sprawach trzeba głośno mówić.
Oczywiście cały koncert
przepłakałam...ze wzruszenia! Byłam jak zahipnotyzowana, a klimat Foyer tylko
to pogłębił. Myślę, że na tamten moment nic więcej do szczęścia nie było mi
potrzebne. Wystarczył niesamowity głos Pani Natalii przy akompaniamencie tak
niezwykłych muzyków, jak Dawid Korbaczyński (gitara), czy ciut pominięty– moim
zdaniem – Robert Szydło (bas).
Mimo wszystko, gdy nadszedł czas na
moje ukochane utwory - Dom oraz Bezwładnie, (z filmu pt. Chemia,
który Wam bardzo polecam) zostałam kompletnie pochłonięta przez Mikromusic, za
co jestem im niezmiernie wdzięczna. Gula w gardle i tysiące chusteczek - i
chyba w ten sposób powinna działać muzyka...
Tym samym, wylałam wszystkie możliwe
łzy na jednym z najpiękniejszych występów w tym roku (jak dotąd) i poczułam
oczyszczającą moc katharsis. Może akurat nie zniknie wraz z kolejną wichurą za
oknem.
A Wam serdecznie polecam
rozpoczęcie wiosny (ale już tej prawdziwej) od porządnego oczyszczenia. Do
wyboru macie tysiące opcji, czy to koncert, jak w moim przypadku, czy spotkanie
w gronie dobrych znajomych. Zróbcie coś dla siebie, w końcu dusza też
człowiek...albo przede wszystkim człowiek.
źródło: YouTube.com
Znajdziesz mnie tutaj!


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Piękno tkwi w rozmowie. Zapraszam!