Uprzedzam - to nie recenzja. Film (Her) obejrzany jeszcze za
nastolatkę, kiedy to z niezwykłą radością wpadały dziennie po 3/4 filmy (jak
jest dziś - wstyd przyznać). Tak naprawdę dopiero "przetrawienie" go
na spokojnie otworzyło mnie na możliwość obejrzenia go raz jeszcze.
Kolejny seans i dopiero po nim
trafiło do mnie jego sedno - straszliwa samotność i tęsknota płynąca prosto z
ekranu monitora.
A może ta tęsknota miała związek z
czymś całkiem innym?
Chyba dopiero teraz dostrzegam jak
jednotorowo wtedy myślałam. I chyba dziś rozumiem głównego bohatera Theodora
jakoś bardziej. Jego z początku "dziwnie złudne", jak dla mnie,
nadzieje, tak silnie uzależniające uczucie, blask zatraconych oczu, lęk utraty,
paraliżującą bezsilność i utratę tej niezłomnej nadziei... Myślę, że nawet
moglibyśmy sobie podać rękę. Co bym mu powiedziała?
-Hej Theo, nic się nie martw, wiem
co czujesz? - To by mu raczej nie pomogło. Chociaż kto wie. Może gdyby któryś z
pobocznych bohaterów jakoś bardziej mógł na niego wpłynąć, on uniknąłby tak
wielkiego rozczarowania? A może to głównie o jego naiwności warto tutaj pisać?
Tak sobie myślę. Że strasznie ciężko
dziś. O bezpośrednią uwagę drugiej osoby. O odrzucenie tych wstrętnych masek i
o prawdziwość. O szczerość myśli i słów. Cholernie ciężko nam się otworzyć i
oczekiwać na ruch ze strony drugiej osoby. Jakkolwiek ona by nam nie była
bliska. Widzę dużo takich oczu, szukających ciepłego uścisku i głupiego
"będzie dobrze" nawet jeśli wcale nie będzie. Widzę samą siebie,
codziennie patrzę przecież w lustro i widzę jak się oddalamy. Zanikamy i
znikamy. Czekając uciekamy, tam gdzie nas chcą. Gdziekolwiek. Byleby nie za
daleko. No bo jutro do pracy na 08:00 przecież trzeba, a i na tę wizytę z
NFZetu też się pół roku czekało i jakoś tak szkoda, gdyby przepadła. Szkoda.
________
Czytaliście poprzedni tekst? Jeśli
nie, to koniecznie kliknijcie, bo znajdziecie go TUTAJ !
Znajdziesz mnie tutaj!


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Piękno tkwi w rozmowie. Zapraszam!