16 mar 2020

#14 Jest rok 2020


Jest rok 2020
Napisałam ten tekst jakieś niecałe dwa miesiące temu. Gdybym wtedy wiedziała jak bardzo adekwatny do dzisiejszej sytuacji będzie ostatni akapit... nie zmieniłabym go. Oto czas próby.
_______________________

Droga córko/drogi synu, ten list jest do Ciebie. Obyś żyła/żył w dobrym świecie...

Jest rok 2020. Mam 23 lata i część sytuacji już za mną, o wiele więcej - mam nadzieję - przede mną. To świat technologii, choć w momencie w którym to czytasz, Twój jest już pewnie bardziej rozwinięty. Mamy rozpoznawanie twarzy w smartfonach, odkurzacze-roboty, które sprzątają za nas i mnóstwo innych inteligentnych urządzeń, dzięki którym nie musimy się przemęczać. Teoretycznie jest nam łatwiej niż moim rodzicom, gdy mieli lat 20. Praktycznie – powoli się wykańczamy. Jest szaro przez smog, kolorowo dzięki pięknym flagom i różowo przez media społecznościowe. Pierdząco różowo. Niby jesteśmy bardziej tolerancyjni, ale nie do końca. Co prawda na ulicach para tej samej płci jeszcze nie trzyma się za ręce, ale jesteśmy już bliżej niż dalej. O związkach gejów plotkujemy równie chętnie, co o parach heteroseksualnych.
Opanował nas Instagram i Twitter. Możemy zobaczyć piękną "rzeczywistość" w ustawionej codzienności. Podpatrujemy co inni jedzą na lancz, dokąd wyjeżdżają na wspaniałe wakacje i jak szybko stawiają i remontują własne domy. Właściwie wystarczy kilka zdjęć i za chwilę widać już meble z Ikei i kosze Mojżesza dla cukierkowych bombelków. Aha, bombelki, to niemowlęta. W social mediach nie krzyczą, nie brudzą i są weganami lub frutarianami – jak ich rodzice zresztą. Cały świat ogranicza mięso, bo cierpią kurczaczki i świnki, ale zdaniem rodziny najedliśmy się szaleju i i tak musimy wsunąć kotleta. Rezygnujemy z kosmetyków testowanych na zwierzętach, w okropnych laboratoryjnych warunkach. Jesteśmy bardziej świadomi i coraz bardziej przerażeni. Czyścimy wannę octem, a pranie płuczemy w orzechach, które ponoć wcale nie piorą. Stoimy za długo w Biedronce, bo wczytujemy się w składy produktów, by ostatecznie wrzucić do koszyka obrzydliwe tofu i mleko do owsianki – może nikt nie zauważy, że nie jest roślinne. W krótkie zimowe dni mamy wrażenie, że jest wiosna, bo od kilku lat na święta Bożego Narodzenia nie spadł śnieg. Dzieci szurają sankami po betonie i nie opłaca się kupować kozaków z ciepłą wkładką. Korpopraca wyzwala w nas najgorsze instynkty. Siedzimy w pudełkach po zapałkach obgryzając z nerwów paznokcie. Robimy "ważne rzeczy". Trzaskamy targety – tylko w ten sposób zasługujemy na miano CEO. Denerwują nas ludzie siedzący obok, naprzeciw i Ci, których słyszymy w firmowej słuchawce. Jesteśmy przepracowani i po czterech kawach. Odkładamy zielone banknoty na wieczne zapomnienie albo spłatę kredytu. Single nie muszą, więc dzielą dwa pokoje z ziomkiem ze studiów. Kawalerki są za drogie, trawniki obsrane, a na ulicach każda nastolatka jest ubrana w Zare i Bershkę. Przechadzają się po mieście w poszukiwaniu nie wiadomo czego. Ważne, żeby zrobić dobre zdjęcie. Może uda się współpraca i będzie można szybko zarobić nic nie robiąc.
W piątek wyjeżdżamy z dala od miasta. Szukamy odpoczynku i zabawy. Upijamy się, bo warto żyć chwilą, ale kac jest większy niż 5 lat temu więc potem na pół roku wjeżdża „rok abstynencji” na fejsbuku. Jesteśmy samotni. Paskudnie samotni. Nikt się jednak do tego nie przyznaje. Gdy dzieje się krzywda, lubimy odwracać wzrok, gdy ktoś zagada - myślimy, że szuka drogi. Nie wierzymy już w przypadkowe bezinteresowne znajomości. Nie wierzymy w przeznaczenie. Wieczorami ratują nas popularne serwisy streamingowe i okazjonalny seks z ex. Płaczemy w poduszkę a rano udajemy, że nic się nie stało. Przecież na opuchliznę mamy wałki z jadeitu.
Jest baby boom, bo polski rząd wspiera młode mamy. Większość naszych znajomych założyła już rodziny. Masowo kupują Cybexy i warkocze do łóżeczek. Pozostałych motywują mało znaczące awanse i mindfulness. Jesteśmy nadambitni i skrzywieni przez rodziców. Traumą z dzieciństwa tłumaczymy każde złe zachowanie. Masowo chorujemy na depresję, która w końcu staję się dostrzegalna, a jej leczenie – wspierane. Naszym życiem kieruje terapeuta. Potrafimy już rozmawiać o uczuciach i problemach, ale nasze złe samopoczucie pogłębia się przez wiadomości ze świata. Jest za dużo plastiku w morzu, Australia płonie, a dziura ozonowa się powiększa. Pieprzy nam się klimat. Za dużo węgla, za mało wody, słychać panikę i strach. Po wieczornych Faktach bolą nas brzuchy, a nie warto chorować, bo w przychodniach zbyt duże kolejki. Część kobiet nie chcę zostawać matkami, bo wizja o normalną przyszłość pokoleń jest zaburzona. Kościół wychodzi z kościoła i miesza się z polityką. Aborcja jest przestępstwem, ale edukacja seksualna zabroniona. Gwałt to wina krótkiej spódniczki, a na przemoc w mieszkaniu obok, sąsiedzi reagują wzruszeniem ramion. Mężczyznom z niewiadomego powodu nadal jest trudno wspierać matki, siostry i żony w walce o równe traktowanie. Co prawda jest tacierzyński, ale w reklamie ibuprofenu dla dzieci nadal wróżką jest mama.
Niedługo ma wybuchnąć wojna, choć świat miał się skończyć już w 2012. Wszyscy boją się Putina i tego, że zakręci kurek - nikt nie martwi się o zakręcony kurek słów „przepraszam” i „tęsknię”. Chcemy być szczęśliwi, ale chyba nam nie wychodzi. Wśród znajomych bawimy się w dziennikarzy, by nie musieć zwierzać się z własnego życia. Toniemy, ale rzadko ktoś ciągnie ku górze. Mamy cieszyć się z sukcesów innych, zazdrościć i umoralniać. Zaraz potem musimy odpowiedzieć, czemu nie stosujemy się do własnych rad. Kombinujemy, wymyślamy, silimy się na uśmiech. Jesteśmy fałszywi, obojętni i egocentryczni. I oczekujemy. Nasze oczekiwania są jak pasmo gór - rozciągnięte wzdłuż i wszerz. Nie naprawiamy. Depczemy i wyrzucamy, a nocą wracamy przerażeni, bo się jednak rozmyśliliśmy...



Ciąg dalszy nastąpi.



          




Znajdziesz mnie tutaj!
 
                              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Piękno tkwi w rozmowie. Zapraszam!

Copyright © Ile w nas chęci - by Caro , Blogger