Choć Pani Grażyna Łobaszewska śpiewała
o pogodzie, to wymieniłabym ostatni wyraz jednak na ‘spokój’, bo pogody jakoś z
wiekiem mi ubywa. Za to opanowaniem, podobnie jak z nadmiarem ugotowanego makaronu do spaghetti, mogłabym dzielić się z całym miastem.
Dlatego coraz częściej zaczynam się zastanawiać w jaki sposób, będąc nastolatką, z taką pasją i namiętnością doprowadzałam do szału siebie i innych…
Dlatego coraz częściej zaczynam się zastanawiać w jaki sposób, będąc nastolatką, z taką pasją i namiętnością doprowadzałam do szału siebie i innych…
Ten szał spowodowany był chyba
własnym niezrozumieniem i poczuciem, że świat wali się na głowę z pewnością
tylko mnie. Swoją drogą to zabawne jak człowiek wraz z mijającymi latami
spogląda na swoje wcześniejsze rozterki i ma rozwiązanie na każde z nich. Tak,
jakby wcześniej go nie zauważał bądź świadomie nie chciał z niego korzystać.
Ile stresu i napięcia mógłby wtedy uniknąć, zwyczajnie biorąc głęboki oddech, dowiaduje
się jakiś czas później, gdy sytuacje kryzysowe stają się trudniejsze do
ogarnięcia. Wtedy okazuje się, że jedyną ‘przejmującą’ reakcją jest uniesienie
jednej brwi i stwierdzenie - jakoś to będzie.
Mimo to, nie do pomyślenia, bym w
wieku 16 lat zareagowała podobnie na którykolwiek z moich problemów. Gdy, dla
przykładu, pojawiał się ten sercowy – zaczynało wrzeć, a ja wyklinałam jak tak
"straszna" sytuacja mogła mnie w ogóle spotkać.
Oczywiście o tym, że o wiele straszniejsze sytuacje mogą się jeszcze przytrafić,
dowiedziałam się dopiero później. Jednak na tamtą chwilę świat się walił, a
jeśli nie, to na pewno zmierzał ku zagładzie. Swoją drogą anegdotki o końcu
świata, okraszone rzewnymi, czarnymi od make-upu łzami, bywały codziennością. A
do tego trzeba było jeszcze zdążyć przepisać pracę domową w kiblu. Jednym
słowem – dramat.
Zastanawiające jak wiele błahych
spraw w młodości, wywyższamy do rangi tych absolutnie najważniejszych,
marnując przy tym całą masę energii. Dziś na samo wspomnienie o tym, najchętniej
przytuliłabym młodszą wersję siebie, szepcząc jej do ucha odpuść, nie warto.
Jasne, że hormony i okres dojrzewania nie pomagały, ale o ile bardziej
przydałaby mi się wtedy w tym pakiecie ta wewnętrzna harmonia, którą noszę w
sobie teraz.
Nikt nie mówi tutaj o byciu zajebiście spokojnym kwiatem lotosu na
tafli jeziora, jednak czas zmienia postrzeganie i uczy pokory. Daje nam sygnał,
że możemy komuś podpowiedzieć jak żyć, ale na tym koniec, bo tak żyjemy
tylko MY, a w prawdziwym życiu każdy z nas musi dokonywać własnych wyborów.
Czas pokazuje, że warto się godzić, bo kłótnie to zazwyczaj cisza, a od niej już
tylko krok od obojętności i zapomnienia. Co więcej - daje nam okazję, by
przebaczać tej najważniejszej osobie, którą notabene karcimy za często – SOBIE.
Daje do zrozumienia, że przyjaźń jest ważna, ale tak długo jak my tego chcemy.
Ostatecznie życie konfrontuje rzeczywistość i nierzadko okazuje się, że to
rodzina jest tym ogniwem, które przetrwa wszystko, a świadomość bycia jej
częścią, zbiera z kolan jak nic innego. Przede wszystkim jednak czas uczy
akceptacji, szczególnie tych rzeczy o które w przeszłości bardzo walczyliśmy,
ale z jakiegoś względu nie są takie jak byśmy tego chcieli. Ta akceptacja
okazuje się być zbawienna dla naszej równowagi psychicznej, bo równa się z
powierzeniem pewnych spraw losowi, a nierzadko – dopuszczeniem do siebie nowych
możliwości.
Znajdziesz mnie tutaj!


Zgadzam się z tym co napisałaś i doskonale rozumiem jak ciężko jest nam odpocząć bez wyrzutów sumienia. Pozdrawiam ciepło <3
OdpowiedzUsuńlesspanicmorefun.blogspot.com
@Marie Obecne czasy nam tego nie ułatwiają, ale jednak warto próbować :) Również pozdrawiam <3
Usuń