11 kwi 2021

#18 Jestem tu i też się boję


Przestałam liczyć, który to z kolei tekst już piszę, a nie publikuję. Może wcale nie powinnam się z tego zwierzać?

Z drugiej strony myślę, że jednak warto grać w otwarte karty. A te są takie, że choć słowa wylewają się ze mnie strumieniami i brakuje mi już miejsca na pulpicie, by zapisywać kolejne nocne, wordowskie pliki – brak mi również odwagi. Emocja o którą najmniej bym siebie posądzała, ostatnio bardzo mocno daje mi się we znaki. Ale powoli dopuszczam ją do siebie, głównie po to, by uświadomić sobie, że to nie słabość, która musi być na zawsze, a raczej uczucie, które towarzyszy wielu z nas. Prawda jest taka, że wszyscy okropnie się boimy. W najróżniejszych kwestiach naszego życia, jesteśmy wręcz cholernie przerażeni. Zaraz później pada - ale jak to tak, mam przyznać, że przed czymś powstrzymuje mnie strach? I nie przyznajemy. Za wiele razy dostaliśmy przysłowiowego plaskacza w twarz, by teraz ponownie stanąć przed prawdą. Nie mówimy więc o tym, że nie podołaliśmy w pracy, że zawiedliśmy jako rodzic/małżonek, że tęsknimy, że kochamy. Bojąc się oceny innych i utraty własnej twarzy, chowamy wszystko głęboko w kieszeń i liczymy na cud. 

Jestem tu i też się boję
by Caro

Choć ten pokręcony świat, na czele z social mediami, dogłębnie zniszczył w naszym pokoleniu szczerość w ukazywaniu rzeczywistości, głęboko wierzę w to, że zwyczajnie mogę powiedzieć o tym, że się boję.

Gdybym, jak dotychczas, pisała do szuflady, myślę że nie miałabym problemu z tym jak dobierać słowa. Obawy pojawiają się, gdy zechcę, by post przeczytała więcej niż jedna osoba. Czy odpowiednio nazwałam to zjawisko? Czy nie pomyliłam się w ortografii? Czy to zdanie stylistycznie ma sens? Albo gorzej - czy pisać o realnych wydarzeniach, tak jak miały miejsce? Co jeśli ktoś w moich tekstach odkryje siebie? Co jeśli piszę o niczym? Te pytania niczym wir przechodzą przez moją głowę, w chwili gdy brakuje już tylko odpowiedniej grafiki, by wrzucić twór do publikacji. 

Nie znam blogów, w których jakakolwiek autorka przyznawałaby się do to takich refleksji. Może to dlatego, że z reguły nie czytuję blogów, ot kolejna ciekawostka. Przebiegam szybko wzrokiem ten tekst i uznaję, że jest zbyt przygnębiający, choć założenie wcale takie nie było. Przede wszystkim chciałam się do Was odezwać, pokazać że jestem i ostatnio w głowie znów przechodzę wiele. Chcę byście wiedzieli, że tak jak wiele mam do napisania, tak bardzo się boję, czuję wycofanie, brak odwagi. Chciałabym dodać jej sobie i uświadomić, może właśnie sobie, że nikt nie jest nieomylny. Że będę popełniać błędy, pisać raz z nadzieją, a innym razem z jej kompletnym brakiem. Będę tutaj, a czasem zniknę, by pożyć i znów Wam opowiedzieć o tym, jak pewnej wiosny po raz kolejny zebrałam się w sobie i wróciłam.

Dziękuję, że jesteście i że ja również mogę być.

Nic nie obiecuję, ale bardzo Was ściskam. 


          




Znajdziesz mnie tutaj!
 
                              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Piękno tkwi w rozmowie. Zapraszam!

Copyright © Ile w nas chęci - by Caro , Blogger